Witaj ponownie,
jak dobrze widzieć znajomą twarz. Nie wiedziałem co dziś Ci zaproponować w ten deszczowo - burzowy wieczór. Przeglądając sobie te swoje wierszyk, leciałem w dół dokumentu myszką, szukając czegoś... porywającego, dającego wysublimowaną, intelektualną rozrywkę odbiorcy. Tak jakbym zapomniał, że chodzi po prostu o wiersze. Jedne ładniejsze, drugie brzydsze, ale każde napisane z serduchem. I pamiętam, że kiedyś napisałem parę wierszy w czasie poświątecznym, inspirowane tematyką biblijno - bożonarodzeniową. Ot tak z serducha i z głębi patrząc na to, co w danej chwili odczuwam.
Tak narodził się SYNEK oraz ZAGUBIONY MĘDRZEC.
SYNEK, bo wierzę, że i Ty i ja mamy Tatę, który jest przy nas i się o nas troszczy. A gdy odejdziemy od Niego, ten czeka na nas cierpliwie, by, gdy odkryjemy, że bardzo nam Go brak, wybiec nam na spotkanie. Przypowieść o synu marnotrawnym to historia o każdym nas. Jeśli chcesz, posłuchaj.
Teraz o ZAGUBIONYM MĘDRCU. Zagubił się w drodze, choć znał już gwiazdę, miał punkt pozwalający mu orientować się w życiu. Ale porzucił to i znowu zaczął błądzić Brakowało mu pewności, że warto się w gwiazdę wpatrywać i za nią iść. Też tak czasem masz? Zaufaj, warto iść, w stronę tego co piękne, dobre. W stronę Boga.
Osobiście i intymnie się zrobiło. Ale jak ma być, jeśli czyta się wiersze? ;)
Miłego czytania i podążania za gwiazdą,
Cynamonowy Subiekt
SYNEK
Upadł
niżej niż świnie,
Muł
drażni język i zęby.
Niedługo
zginie.
Robaki
ciało poszarpią na strzępy,
Kruki
wydziobią wątrobę,
Diabeł
wrzuci do pustej klatki,
Słychać
będzie nad grobem
Cichy
płacz ojca i matki.
Wbijało
się w serce długo
Nieme,
nudne zobojętnienie…
Nagle
chce z synalka zostać sługą,
Wrócić
do ojca z drżeniem!
Ten
zbije go po twarzy
I
w brudną ubierze szmatę.
Tylko
to się mu marzy…
Innego
jednak ma tatę.
Jego
serce jak ogień i woda
Co
z serca płyną w ciemnym tunelu.
Dla
marnotrawnych dzisiaj pogoda
Za
synkiem podąża wielu.
ZAGUBIONY
MĘDRZEC
Umarłaś
we mnie gwiazdo zaranna,
Kochałem
dla ciebie i płakałem.
Od
ciebie odwaga zachłanna,
Za
Tobą w ślad podążałem.
Ścieżka
nie- twoja bardzo ciężka,
Kamienie
kłują już w stopy.
Nie
wiem kto dzisiaj w sercu moim mieszka,
Oby
prędko nadeszły roztopy.
Bo
w miękkim lodu krysztale,
Ciepłym
od nadmiaru wrażeń,
Ciebie
gwiazdo nie ma wcale,
Ni
o twoim niebie marzeń.
I
oto, ma światła kochanko
Dla
ciebie porzucam rozdroża.
Idę
tam gdzie żłób, sianko,
Dziecina
i Matka Boża.
Niech
się pokłonię jak wołek,
Ku
ziemi schylając czoło.
Wykonam
moralny fikołek
Kolędę
nucąc wesoło.
0 komentarze:
Prześlij komentarz