Hej! Przed Tobą druga strona dziennika Pod słońcem Toskanii. Chciałbym móc powiedzieć że piszę te słowa leżąc na skąpanej w słońcu plaży albo dopiero co zażywałem kąpieli w basenie. Skupić się na doborze odpowiednich słów nie pozwalają mi jednak bębniące w szyby krople deszczu.
Ulewa jesienna. 10 września. W Toskanii. Pomijając zawiedzione rodzinne nadzieje na letni, niedzielny wypoczynek to świetne doświadczenie.
- - - -
Lało jeszcze w nocy i dziś rano, czyli 11 września. Bo piszę drugą część posta już kolejnego dnia. Problemy z komunikacją, bo deszcz, wiatr i takie tam. Ale dobrze się pisze w takich warunkach, czyż nie drogi panie Staff?
Nie zaoferuję Ci pierwszego napisanego wczoraj wiersza. Zbyt intymny, póki co nie dla wszystkich. Drugi? Dziubałem nad nim i dziubałem a jak już go zgrabnie ułożyłem, to zasnąłem i nie zapisałem go. Więc o 8:52, w autokarze na tylnym rzędzie siedzeń, zaczyna się wykluwać kolejny Ptak Małego Księcia.
O, już rozłożył skrzydła.
Lecisz z nami?
Cynamonowy Subiekt
Lot wzdłuż łuku tęczy
Chmury lecą za mną, nie mogą nadążyć
Akordy gitary elektryzują moją głowę
Tylko po to by zaraz znów krążyć
I uspokajać słuch, oczy, serce, mowę.
Może po to niebo nie nabiera wody w usta
Żeby cię obmyć troskliwie z pyłu życia
Dotknąć i zsunąć się z ramion jak chusta
W kropli twarz orbita nic nie ma do ukrycia
Jim śpiewaj głośniej tę ulubioną piosenkę
O twarzach wyłaniających się z deszczu
Chcę słyszeć słowa i wziąć cię za rękę
Uciec od pary głosów śmichu i wrzeszczu
Zbyt chaotycznie skaczą w przestrzeni
Czasu i dźwięku litery mózg już się męczy
jak głośnik włoskim Felicia my zmęczeni
Zamilkniemy dopiero na widok łuku tęczy
11.09.2017r. 9:43